Nakba – zapomniana czystka etniczna. Nowe spojrzenie na wygnanie Palestyńczyków

Nakba –  zapomniana czystka etniczna. Nowe spojrzenie na wygnanie Palestyńczyków

Od przyjęcia 29 listopada 1947 r. przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych planu podziału Palestyny do zawieszenia broni w 1949 r. po pierwszej wojnie izraelsko-arabskiej, rozpoczętej inwazją z 15 maja 1948 r. swoje domostwa opuściło kilkaset tysięcy Palestyńczyków, zamieszkujących wcześniej terytoria, które znalazły się pod okupacją Izraela.

Wedle palestyńskich i arabskich historyków chodzi o zwykłe wypędzenie. Ogromna większość uchodźców (między 700 tys. a 900 tys.) została zmuszona do wyjazdu w toku następujących po sobie żydowsko-palestyńskich utarczek, a potem przez wojnę izraelsko-arabską. Wpisywało się to w polityczno-wojskowy plan wygnania przeplatanego rozlicznymi masakrami. Tezy tej bronił Walid Chalidi w swoim eseju „Plan Dalet: Master plan for the conquest of Palestine”1 z 1961 r. Z nowszych publikacji wypada zacytować Eliasa Sanbara i jego Palestine 1948. L’expulsion2.

Oficjalne fałszerstwa i wystąpienie nowych historyków

Tymczasem w tradycyjnej historiografii izraelskiej twierdzi się, że uchodźcy (których ogółem było najwyżej pół miliona) w większości wyjeżdżali dobrowolnie, odpowiadając w ten sposób na apele swoich przywódców, obiecujących rychły powrót zaraz po zwycięstwie. Funkcjonariusze żydowscy nie planowali żadnych czystek, a nieliczne potwierdzone masakry – jak na przykład masakra w Deir Jassin z 9 kwietnia 1948 r. – były dziełem ekstremistów z ugrupowań Irgun Menachema Begina i Lehi Icchaka Szamira.
W latach 50. kilka izraelskich osobistości publicznych, powiązanych z ruchem komunistycznym lub z Mapam (syjonistyczni socjaliści), poddawało tę wersję w wątpliwość. Od drugiej połowy lat 80. do ich krytyki zaczęły dołączać głosy badaczy określanych mianem „nowych historyków”: Simhy Flapana, Toma Segeva, Avi Szlaima, Ilana Pappe i Benny’ego Morrisa. Skandal wybuchł wokół książki tego ostatniego pt. The Birth of the Palestinian Refugee Problem3, ale dotyczył ich wszystkich. Wspólnym celem było rozprawianie się z mitami w historii Izraela, w szczególności zaś dokładniejsze zbadanie okresu wokół pierwszej wojny izraelsko-arabskiej, a przy okazji przyczynienie się do ustalenia prawdy o eksodusie Palestyńczyków. Nawet za cenę ściągnięcia na siebie gromów ze strony historycznych ortodoksów.4
„Nowi historycy” nie stanowili zwartej grupy ani na płaszczyźnie metodologicznej, ani ideologicznej. Podejmowane przez niektórych polemistów starania, by uniknąć dyskusji o imponderabiliach, doprowadziły do prób zdyskredytowania owych prac jako dzieł „intelektualistów ze skrajnej lewicy”. Takie denuncjacje były jednak absurdalne: u „nowych historyków” uderzający był przede wszystkim pluralizm opinii politycznych i ideologicznych. Z całej szkoły jedynie Pappe uznawał się za „antysyjonistę”, pozostali zaś deklarowali w różnym stopniu poglądy syjonistyczne.
Morris, od którego wszystko się zaczęło, przeszedł polityczną ewolucję, aż do wyrażenia poparcia względem polityki Ariela Szarona po porażce szczytu w Camp David z lipca 2000 r. W słynnym wywiadzie dla dziennika Haaretz z 8 stycznia 2004 r. posunął się wręcz do stwierdzenia: „W historii pojawiają się niekiedy okoliczności usprawiedliwiające czystki etniczne.” I dalej: „Wiem, że w dyskursie XXI w. termin ten ma wyłącznie negatywne konotacje, ale jeśli musimy wybierać między czystkami etnicznymi a ludobójstwem – anihilacją waszego ludu – to osobiście opowiadam się za czystkami… Taka była wtedy sytuacja, którą napotkał syjonizm. Nie można było utworzyć Państwa Żydowskiego bez wygnania z kraju siedmiuset tysięcy Palestyńczyków – a zatem należało ich wypędzić.”5 Dziwna to lewicowość! Tym niemniej tego rodzaju wycieczki obywatela Morrisa, Benny’ego nie przełożyły się na negowanie wyników dwudziestu lat badań historyka Benny’ego Morrisa. Wręcz przeciwnie.
Podsumowywanie wielu lat badań historycznych zakrawa na niepotrzebną brawurę. Spróbujmy więc jedynie zarysować pewien schemat: „nowi historycy” zabrali się za analizy przede wszystkim trzech mitów tradycyjnej historiografii.

Wymyślone zagrożenie

Pierwszy mit dotyczy śmiertelnego zagrożenia, jakie wisiało w owych czasach nad Izraelem. W książce 1948 and After Morris pisał: „mapa, na której widnieje mikroskopijny Izrael otoczony przez niezmierzone połacie świata arabskiego nie oddawała wówczas – nie oddaje także i dzisiaj – dokładnego i prawdziwego stosunku sił zbrojnych w regionie”6. Istnieje legenda o delikatnym państwie żydowskim, które dopiero co zdążyło się narodzić, a już zmuszone było wejść w konfrontację z potęgą świata arabskiego. Tymczasem „nowi historycy” podkreślają ciągły wzrost przewagi sił izraelskich (jeśli chodzi o stan, uzbrojenie, wyćwiczenie, koordynację, motywację…) – jedyny wyjątek stanowi tu krótki okres między 15 maja a 11 czerwca 1948 r.
Do tego dochodzi polityczne poparcie dla Izraela ze strony Stanów Zjednoczonych (a w każdym razie ze strony administracji prezydenta) oraz wsparcie dyplomatyczno-militarne ZSRR – pomimo represji uderzających w Żydów radzieckich, Kreml nie wstrzymał dostaw broni dla Izraela i bezwarunkowo popierał go na forum Narodów Zjednoczonych. Ostatnim, decydującym elementem, przedstawionym przez Szlaima w książce Collusion across the Jordan, było milczące porozumienie zawarte 17 listopada 1947 r. (dwanaście dni przed planem podziału przygotowanym przez ONZ) między Goldą Meir a królem Abdullahem z Transjordanii. Była to dla Izraela poważna gwarancja strategiczna: Legion Arabski – jedyna arabska armia godna tego miana – zobowiązała się nie przekraczać granic terytorium przyznanego państwu żydowskiemu w zamian za możliwość zaanektowania obszaru przewidzianego na państwo arabskie.
Po zapewnieniach o zielonym świetle ze strony sekretarza Foreign Office, Ernesta Bevina, plan zaczęto wprowadzać w życie: mimo że Legion Arabski brał udział w wojnie 15 maja 1948 r., nigdy nie wkroczył na terytorium Izraela i nigdy nie wystąpił z inicjatywą otwartej walki na szeroką skalę z Cahalem – doszło do tego jedynie w Jerozolimie, której porozumienie nie obejmowało. Schemat nakreślony 17 listopada 1948 r. został odtworzony po ustaniu działań wojennych w oenzetowskim planie podziału z 29 listopada. Jordania miała zająć i włączyć do swojego terytorium arabską część Palestyny, z pominięciem obszarów podbitych przez Izrael (który zwiększył wówczas swoją powierzchnię o jedną trzecią) i okupowanej przez Egipt Strefy Gazy…
Drugi mit dotyczył manifestowanej przez Izrael tuż po wojnie woli zawarcia pokoju. Konferencja w Lozannie, zorganizowana na mocy decyzji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 11 grudnia 1948 r. przez Komisję Rozjemczą dla Palestyny, została dokładnie przeanalizowana przez Szlaima i przez Pappego, w książce The Making of the Arab-Israeli Conflict.
Archiwa pokazują, że Izrael pojawił się w Lozannie jedynie po to, by poskarżyć się Amerykanom i Europejczykom i w ten sposób uzyskać wejście do Narodów Zjednoczonych. W tym samym celu Tel Awiw ratyfikował 12 maja 1949 r. protokół potwierdzający i plan podziału (aż do tego momentu odrzucany przez państwa arabskie), i prawo powrotu dla uchodźców. Tyle że niemal natychmiast odmówił podpisania go: jak miesiąc później pisał Walter Eytan. Jeden z dyrektorów generalnych izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych, „moim podstawowym celem było zainicjowanie podkopywania protokołu z 12 maja, który byliśmy zmuszeni podpisać w toku walki o przyjęcie w poczet Narodów Zjednoczonych.”7 Eliahu Sasson, szef delegacji izraelskiej, przyznawał z kolei, że: „czynnikiem blokującym jest dzisiaj Izrael. Ze względu na pozycję i aktualne żądania doprowadził do tego, że druga część Palestyny nadaje się do wykorzystania tylko zgodnie z jednym, jedynym projektem – zaanektowania przez jedno z państw ościennych, przy czym Transjordania jest tu najbardziej oczywista.”8

Mit dobrowolnego eksodusu

Jednak najpoważniej potraktowano mit o eksodusie Palestyńczyków. „Nie istnieje żaden dowód na to – pisze Morris – że państwa arabskie i [palestyński] Wysoki Komitet Arabski zaplanowały ów masowy eksodus czy że opublikowały generalne wskazanie bądź apele nawołujące Palestyńczyków do opuszczenia swoich domostw (aczkolwiek na niektórych obszarach mieszkańcy konkretnych wiosek otrzymywali od dowódców arabskich lub z Wysokiego Komitetu nakaz wyjazdu – motywowany jednakże kwestiami ściśle strategicznymi).”9 Jeśli chodzi natomiast o słynne ostrzeżenia nadawane przez radio arabskie, to systematyczne badania z końca lat 50. nad programami zarejestrowanymi przez BBC wykazały, że były one całkowicie wyssane z palca.10
Oczywiście w ciągu kilku tygodni od ustalenia planu podziału około 70 tys. – 80 tys. osób wyjechało dobrowolnie – w większości byli to bogaci właściciele ziemscy i członkowie miejskiej burżuazji. Ale potem? Pierwszy raport przygotowany przez służby wywiadowcze Hagany, datowany na 30 czerwca 1948 r., szacuje, że do tego momentu terytoria zajęte przez Izrael zdążyło opuścić 391 tys. Palestyńczyków. „Co najmniej 55% wyjazdów spowodowały podjęte przez nas działania” – pisali eksperci, dodając do tego operacje dysydentów z Irgun i Lehi, „które bezpośrednio spowodowały 15% emigracji”. Przyjmijmy, że 2% wychodźctwa było następstwem otwarcie wydawanych przez żydowskich żołnierzy nakazów opuszczenia miejsca zamieszkania, a wojna psychologiczna spowodowała dalsze 1%. W ten sposób otrzymujemy 73% wyjazdów bezpośrednio wywołanych przez Izraelczyków. 22% przypadków raport przypisuje „strachowi” i „kryzysowi zaufania” wśród palestyńskiej populacji. Jeśli chodzi natomiast o arabskie nawoływania do ucieczki, to w rozliczeniu opiewają na zaledwie 5% przypadków…
Po podjęciu na nowo walk w lipcu 1948 r. nie było już najmniejszych wątpliwości co do woli wypędzenia. Symboliczna była tu operacja „oczyszczenia” Lyddy i Ramleha z 12 lipca 1948 r. „Wypędźcie ich!” – powiedział Dawid Ben Gurion, premier i zarazem minister obrony, do pułkowników Jigala Allona i Icchaka Rabina. Opowieść ta została ocenzurowana w pamiętnikach tego ostatniego, ale w międzyczasie pojawiła się na łamach New York Timesa.11 W rzeczywistości po gwałtownych represjach (250 ofiar śmiertelnych) nastąpiła wymuszona ewakuacja, której towarzyszyły zbiorowe egzekucje na około 70 tys. palestyńskich cywilów (czyli niemal 10% wszystkich uchodźców z lat 1947-1949!). Podobne scenariusze realizowano latem, jesienią i zimą na północy (Galilea) i na południu (na pasie wybrzeża i w regionie Negew).
Przy okazji wypędzenia Palestyńczyków kładziono rękę na ich własności. Lato 1948 r. upłynęło pod znakiem coraz powszechniejszej polityki niszczenia wiosek arabskich, a następnie szybkiej odbudowy, by mogły one przyjąć nowych imigrantów żydowskich. Ustawa o „opuszczonych majątkach” z grudnia 1948 r. miała „zalegalizować” konfiskaty. W ten sposób Izrael zawłaszczył 73 tys. mieszkań w domostwach „osób nieobecnych”, 7 800 sklepów, warsztatów i magazynów, 5 milionów palestyńskich książeczek oszczędnościowych i – przede wszystkim – 300 tys. hektarów gruntu.12

Jak zaplanowano czystkę

W książce 1948 and After Morris najwięcej miejsca poświęca roli, jaką odegrał Josef Weitz, ówczesny dyrektor departamentu gruntowego Narodowego Funduszu Żydowskiego.13 W swoim dzienniku pod datą 20 grudnia 1940 r. ten syjonista o ugruntowanych poglądach bez ogródek wyłuszczał: „Powinno być jasne, że w tym kraju nie ma miejsca na dwa narody (…) a jedynym rozwiązaniem jest Ziemia Izraela bez Arabów (…) Nie ma innego sposobu, aniżeli przesiedlenie tutejszych Arabów do krajów sąsiedzkich (…) Nie powinna się ostać ani jedna wioska, ani jedno plemię beduińskie.” Siedem lat później Weitz mógł ten radykalny program samemu wprowadzić w czyn. W styczniu 1948 r. dyrygował wypędzeniami Palestyńczyków. W kwietniu udało mu się doprowadzić do utworzenia „organizmu kierującego działaniami wojennymi, którego celem byłoby wyeliminowanie tylu Arabów, ilu to tylko możliwe”. Do końca czerwca ów „Komitet ds. Przeniesienia” działał nieformalnie, a po tej dacie już oficjalnie nadzorował burzenie opuszczonych wiosek arabskich i ponowne zasiedlanie ich nowo przybyłymi Żydami. Krótko mówiąc: kiedy Ben Gurion 16 czerwca 1948 r. oświadczył przed Radą Ministrów, że nie życzy sobie powrotu uchodźców, nie rzucał słów na wiatr…
Najżywsze debaty między dawnymi a nowymi historykami – a nawet w łonie nowej szkoły – dotyczyły natury arabskiej polityki Jiszuw i jej sił zbrojnych w pierwszej połowie 1948 r. W swojej pierwszej książce, The Birth of the Palestinian Refugee Problem, Morris opowiadał się za tezą „centrystów”: „Problem palestyński – zapewniał – zrodził się w toku wojny, a nie był intencjonalnym zamysłem którejkolwiek ze stron, żydowskiej czy arabskiej.”14 Swój osąd zniuansował w następnym dziele, 1948, definiując przeniesienie jako „kumulujący się proces o różnorakich przyczynach, ale z jednym podstawowym wyzwalaczem, coup de grâce pod postacią zamachów Hagany, Irgunu i Sił Obronny Izraela w każdej miejscowości.”15
Kiedy jednak Morris kwestionuje istnienie planu wypędzeń, a tym samym uniewinnia Ben Guriona, sprzeniewierza się wielu własnym obserwacjom: na temat zaangażowania Ben Guriona w 1937 r. na rzecz „przeniesienia” zaproponowanego przez komisję Peela; na temat jego przewodniej roli w wielkich operacjach wypędzenia; wreszcie na temat bezkarności, jaką zapewniono autorom masakr.
Morris podkreśla „czynnik bestialstwa” w palestyńskim eksodusie. Pokazuje, że masakra w Deir Jassin nie była jakimś „wykroczeniem” ekstremistów, ale że poprzedzało ją i nastąpiło po niej jeszcze wiele innych, popełnianych przez Haganę, a następnie Cahal od końca 1947 r. do końca 1948 r. Do drugiego wydania The Birth… z 2004 r. dołączył komentarz na temat świeżo odtajnionych wówczas materiałów archiwalnych: „Nowe materiały wskazują, że Izraelczycy popełnili znacznie więcej masakr, niż do tej pory sądziłem.”16
A przecież już w pierwszym wydaniu Morris przyznawał, że plan Dalet (plan D) z 10 marca 1948 r. wnosił bezdyskusyjnie kwestię wypędzeń: jego „istotą” było „przegnanie wszystkich wrogich i potencjalnie wrogich sił ze środka przyszłego terytorium państwa żydowskiego, ustanowienie ciągłości terytorialnej między obszarami o największej koncentracji populacji żydowskiej i zapewnienie bezpieczeństwa przyszłych granic w obliczu spodziewanej inwazji arabskiej. Ponieważ arabscy partyzanci stacjonowali w wioskach, a bojówki z wielu osiedli brały udział w aktach wrogości względem Jiszuw, Hagana uznała większość z tych osiedli za wrogie, aktywnie lub potencjalnie.” (The Birth… s. 62.) Jednocześnie na tej samej stronie Morris zapewnia, że „plan D nie był politycznym planem wypędzenia Arabów z Palestyny”…
Czy fakt, że materiały archiwalne nie potwierdzają istnienia generalnej dyrektywy nt. wypędzeń, wystarczy, by negować oczywisty fenomen z tego obszaru i odpowiedzialność naczelnictwa Jiszuw? Wszystko wskazuje na to, że co do tej kwestii istniał w łonie aparatu polityczno-wojskowego wyjątkowo solidny konsens – również wśród członków Mapam. Jak pisze Morris: „Ben Gurion w oczywisty sposób życzył sobie, by na terytorium państwa żydowskiego pozostało jak najmniej Arabów. Miał nadzieję, że odejdą – mówił to swoim kolegom i asystentom podczas zebrań w sierpniu, wrześniu i październiku. Nigdy jednak nie ogłoszono polityki wypędzeń, a Ben Gurion zawsze powstrzymywał się od wydania jasnych czy też pisemnych nakazów wypędzenia. Wolał, by generałowie zrozumieli, czego od nich oczekiwał. Chciał uniknąć historycznej etykiety wielkiego wypędzacza i nie chciał, by rząd izraelski był zamieszany w moralnie dyskusyjną działalność polityczną.”17
Z kolei Pappe posuwa się znacznie dalej. W swojej ostatniej książce, The Ethnic Cleansing of Palestine18, przedstawia wielkie podsumowanie roku 1948. Już wcześniej publikował ważne eseje wpisujące się w nurt „nowej historii”, jasno odróżniając się jednak od jego pioniera. W 1992 r. wraz z dziełem The Making of Arab-Israeli Conflict, 1947-1951, przeciwstawiał tezom „centrystów” w rodzaju Morrisa bardziej radykalną analizę wypędzenia Palestyńczyków: jego zdaniem nie chodziło o konsekwencje wojny, ale o efekty dokładnie przemyślanego planu.
Podejście to zostało rozwinięte, uspójnione i pogłębione w najnowszym dziele – w dodatku wykorzystał on szczególną manierę… Morrisa, z jego grą na sile cytatów wyciągniętych z archiwów Hagany, Palmy czy Sił Obrony Izraela, a także z dzienników Ben Guriona i innych żydowskich przywódców. Do których jednak dorzuca świadectwa Palestyńczyków.

Książkę otwiera „Czerwony Dom” – zbudowany przez Bauhaus telawiwski budynek, w którym w 1947 r. utworzono kwaterę główną Hagany. 10 marca 1948 r. jedenastu mężczyzn, „starzy przywódcy ruchu syjonistycznego i młodzi żydowscy oficerowie dokonywali ostatniego retuszu planu czystek etnicznych w Palestynie. Wieczorem tego samego dnia przesłano do jednostek terenowych rozkazy wojskowe, aby przygotowały systematyczne wydalanie Palestyńczyków z wielu obszarów kraju. Rozkazy te zawierały szczegółowe opisy metod, jakie należało obrać przy wyganianiu ludzi siłą.” Sześć miesięcy potem „ponad połowa rdzennej populacji Palestyny, niemal 800 tys. osób, została wygnana, zniszczono 531 wsi i wyludniono jedenaście miast.”

Wojna niczego nie usprawiedliwia

„Nowi historycy” zabrali się również do rewidowania oficjalnej wersji przebiegu wojny 1948 r. Pappe autokrytycznie szacuje, że on i jego koledzy „nie ujęli właściwie kwestii czystek etnicznych”: niczym „historycy dyplomatyczni” zanadto „koncentrowali się na detalach”. Podejście to charakteryzuje – zdaniem Pappego – podstawowe ograniczenie, rzucające się szczególnie w oczy u prekursora „nowej historii”: konstruowanie wywodu całkowicie w oparciu o archiwa, uznawane za wyraz „absolutnej prawdy”, zaskutkowało wypaczonym obrazem rzeczywistości w terenie.
Gdyby Morris i inni zwrócili się ku przekazom ustnym, zwłaszcza arabskim, byliby w stanie lepiej uchwycić kwestię „systematycznego planowania wypędzenia Palestyńczyków w 1948 r.” i przedstawić „bardziej wstrząsający i szczery opis wynaturzonych zbrodni, jakie zostały popełnione”. Stąd też cel, jaki Pappe stawia sobie w nowej swojej książce: „bronić paradygmatu czystek etnicznych, doprowadzić do uznania go zamiast paradygmatu wojennego” w badaniach uniwersyteckich i publicznej debacie na temat roku 1948. Po zdefiniowaniu koncepcji „etnicznej puryfikacji” i studium wokół kwestii „przeniesienia” w myśli syjonistycznej, Pappe przechodzi do szczegółowego opisu, jak od początku lat 40. naczelnictwo Jiszuw przygotowywało wygnanie Palestyńczyków, by następnie w latach 1947-1949 wprowadzić je krok po kroku w czyn.
Oto jeden z wielu faktów przeczących tezie o nieintencjonalności: jeszcze przed drugą wojną światową utworzono kartotekę wszystkich wiosek arabskich. Zajmujący się nią topograf z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie „zasugerował, by przeprowadzić inspekcję przy pomocy fotografii lotniczych”. W projekcie brali udział najlepsi zawodowi fotografowie z całego kraju, a laboratorium badawcze zainstalowano w domu Margot Sadeh… żony Icchaka Sadeha, szefa Palmy!

Naród na czarnej liście

W ten sposób utworzono szczegółowe dossier dla każdego osiedla w Palestynie, które – jak wyjaśnia Pappe – obejmowało: „drogi dojazdowe, jakość gruntów, źródła wody, główne źródła przychodu, skład społeczny, przynależność religijną, nazwiska mukhtarów (naczelników), stosunki z innymi wioskami, wiek mieszkańców płci męskiej (od 16 do 50 lat) i wiele innych rzeczy”. Najważniejszy był „wskaźnik wrogości [względem projektu syjonistycznego], począwszy od poziomu zero – uczestnictwa mieszkańców w rewolcie 1936 r. Na liście znajdował się każdy, kto brał w niej udział i rodziny, które utraciły kogoś w walkach przeciwko Brytyjczykom. Szczególną uwagę zwracano na ludzi, którzy mieli kiedyś zabijać Żydów.” W 1948 r. ta właśnie informacja „dolewała oliwy do ognia nienawiści między wioskami, doprowadzając nawet do masowych egzekucji”.
W 1943 r., w obliczu zbliżającego się końca mandatu brytyjskiego, Ezra Danin – ten sam, który pięć lat później odegra kierowniczą rolę w operacjach czyszczenia etnicznego – nadał kartotece „jawnie militarny charakter: wpisywano liczbę straży (większość wiosek nie miała żadnej) oraz liczbę i rodzaj broni, jaką dysponowali mieszkańcy (zazwyczaj archaicznej, jeśli w ogóle jakaś była)”. Z pomocą palestyńskich „informatorów” „ostateczna aktualizacja dossier zakończyła się w 1947 r. Skupiono się na tworzeniu list osób poszukiwanych w każdym osiedlu.” W 1948 r. zresztą „oddziały żydowskie wykorzystywały te listy, prowadząc poszukiwania i aresztowania, jakie następowały po zajęciu danego obszaru. Mężczyzn ustawiano w szeregu, identyfikowano tych, którzy widnieli na liście – często robiła to ta sama osoba, która wcześniej dostarczyła informacji na ich temat (…), mając na głowie uniemożliwiający rozpoznanie worek z dziurami na oczy. Rozpoznanych mężczyzn często zabijano na miejscu.”
Głównodowodzący wojsk, Jigal Jadin, wiedział o tym – konkluduje Pappe. „To właśnie szczegółowe rozpoznanie, co dzieje się w każdym palestyńskim osiedlu, pozwoliło dowódcom wojsk syjonistycznych w 1947 r. wysnuć wniosek, że wśród palestyńskich Arabów nie ma nikogo zdolnego ich porządnie zorganizować. Jedyny poważny problem przedstawiali sobą Brytyjczycy: Gdyby nie Brytyjczycy, stłumilibyśmy zamieszki [przeciwko planowi podziału] w ciągu miesiąca.”

Dominique Vidal

tłum. Agata Czarnacka